Your native language

عربي

Arabic

عربي

简体中文

Chinese

简体中文

Nederlands

Dutch

Nederlands

Français

French

Français

Deutsch

German

Deutsch

Italiano

Italian

Italiano

日本語

Japanese

日本語

한국인

Korean

한국인

Polski

Polish

Polski

Português

Portuguese

Português

Română

Romanian

Română

Русский

Russian

Русский

Español

Spanish

Español

Türk

Turkish

Türk

Українська

Ukrainian

Українська
User Avatar

Sound


Interface


Difficulty level


Accent



interface language

en

Lyrkit YouTube Lyrkit Instagram Lyrkit Facebook
Cookie policy   |   Support   |   FAQ
1
register / login
Lyrkit

donate

5$

Lyrkit

donate

10$

Lyrkit

donate

20$

Lyrkit

And/Or support me in social. networks:


Lyrkit YouTube Lyrkit Instagram Lyrkit Facebook
Białas

Ale...

 

Ale...

(album: Na Czczo Mixtape - 2009)


Jestem tu sam jak pierdolony palec
A idę do przodu bez żadnego ale
Może w zyciu dostrzegam mało zalet
Ale to nie tak, że nie widzę ich wcale
Wady ciągle podklepują rady
One nie mi obce jak hip-hop z Kanady
Na nich się znam, jestem profesorem
I nie zmieniam tego, chyba to trochę chore
Patrzę co biorę, robię to świadomie
A potem się kurwa dziwię, że świat tonie
I na początku wszystko jest wyjątkowe
Dopiero później prawda każe nam wyzdrowieć
Masz ochotę jej powiedzieć ''idź sobie''
Ale tylko ona jest po Twojej stronie
Mi też się to nie mieści w głowie
Nie mieści jak sześciu MCs w wagonie
W sercu cały czas mam kakofonię
Ty ułóż te dźwięki w jedną symfonię
Nie siedzę na tronie, ja od tego stronię
Mam większe ambicje niż bycie idolem
Mam serce uzależnione od prawdy
Robiąc rap, je wypuszczam z klatki
Chcę czuć się wolny, więc już wiesz człowiek
Dlaczego to robię dwa cztery na dobę

Tu za bycie sobą wytykają palcem
A jak coś osiągniesz, mówią, że to fartem
Ciągle mają jakieś "ale", pajace
Zawsze, gdy ich widzę, mówię: ale pajace!

Tu za bycie sobą wytykają palcem
A jak coś osiągniesz, mówią, że to fartem
Ciągle mają jakieś "ale", pajace
Zawsze, gdy ich widzę, mówię: ale pajace!

Mam masę wad niebezpiecznych jak bomby
A producent ma wyjebane, bo zerwałem plomby
Właściwie dwóch producentów z pokoju obok
Z którymi się dogaduję jak student z wyrok-prorok
Stoję obok, swoje wady widzę
Jak ten fejm co zamieszkiwał Wadowice
Nie szukam zrozumienia jak papież z ? Widzew
Emocjonalnie jestem blady lata, a nie blady tydzień
Na dwudziestu dwóch, piłka jest jedna
Dwie bramki, a na sześć miliardów, nie wiem, zgadnij
Wiem, że jedna z nich musi być moja
Z mentalnością pyskatego gnoja łatwo strzelić gola
Ale równie łatwo jest zejść z czerwoną kartką
Albo tanim winem wyjebanym pod klatką
Ten rap to moja winda, do góry pędzę
A śmiecie mnie zatrzymują na każdym piętrze
Na każdym piętrze ziomuś
I juz tak będzie, i tak to już jest
I tak jest, że już...

Tak to jest zaprogramowane
Nigdy do końca nie jest tak, jak chciałeś
Nigdy do końca nie jest tak, jak chciałaś
Nigdy do końca nie będzie gitara
Pamiętaj o słowach, które mówiła mama
Bo z czasem widzę, że miała rację, nara

Tu za bycie sobą wytykają palcem
A jak coś osiągniesz, mówią, że to fartem
Ciągle mają jakieś "ale", pajace
Zawsze, gdy ich widzę, mówię: ale pajace!

Tu za bycie sobą wytykają palcem
A jak coś osiągniesz, mówią, że to fartem
Ciągle mają jakieś "ale", pajace
Zawsze, gdy ich widzę, mówię: ale pajace!

done

Did you add all the unfamiliar words from this song?