Trójkąt
(专辑: Trójkąt Warszawski - 2014)
Najciekawsze może w
tej mojej całej aferze to jest świat gastronomiczny. Kelnerzy, szefowie, bogowie nocy i
dnia, wielcy i
mali, w
barze i w
koktajl-barze, w
barku i
za kulisami Najpierw znika poczucie rytmu Ale myślę: “cóż, może będzie jakiś zysk tu" Potem myślę: “Chrystus, dlaczego muszę być tu” Ale trzecia tequila zabija poczucie wstydu Wszystkim parkiet zbrzydł już, ja nie muszę kryć już że alkohol tańczy ze mną walczyk po walczyku Najpierw tańczy tango, potem coś inspirowane sambą Wiruję w
dół Karową, by wrócić na górę Tamką Przyglądam się nastolatkom, kiedyś wychodziły rzadko Teraz wpadły w
miasta bagno i
kłamią wciąż swoim matkom Nagie nogi w
szpilkach, ciekawe co na to tatko Przechodzę na czerwonym, będzie mandat kozacko Rano będzie słabo, teraz sram na to Prawda jest taka, że nie wychodziłem tak dawno... Wracam na Krakowskie i
upadam, już sam nie wiem na co Słyszę tylko śmiech tych dziewczyn głupich i
grubych jak Grzegorz Lato A
obok w
Zakąskach za barem się pląsa Pan Roman i
wtrąca w
rozmowy się A
obok w
Kamieniach, małżonków wciąż nie ma, więc całują słomiane wdowy się A
obok, tam w
Bistro, miłości na szybko się wiążą i
milkną, gdy nowy dzień Trójkąt warszawski. Trójkąt warszawski Dostać w
pysk w
Subway'u na Świętokrzyskiej W
Warszawie trzeba być atletą to przede wszystkim Rozmowy z
tym bramkarzem kotletem spełzły na niczym Na Karową już nie wrócę dziś, co za policzek Wychodzę na ulicę i
schodzę znów na Powiśle I
brodzę po krętej drodze, telefon mi głośno piszczy Cierpliwość tracę i
zdrowie, bo znowu ta ruda pisze A
kiedy znowu mnie dorwie, znów udam, że jej nie słyszę Idę prosto przed siebie i
mijam BUW Mój telefon na mnie krzyczy, ja widzę że pisze znów (Chyba) Złapię taksówkę. Wydałem już kilka stów (Z trzysta) Wciąż idę dalej i
czuję już Wisły brud Szlugi, mocz, wóda i
pot, to dziwny smród A
po drugiej stronie Wisły grasuje już inny lud Istny cud, my tu fit, jogurty i
pitny miód A
tam nikt nie oszukuje się wcale i
tli się szlug Warszawa, rozdarta grubą kreską Zamykam drzwi taksówki, proszę na Mazowiecką Taksówkarz ględzi mi, że los ma kiepski Ale ja słyszę śmiech tych głupich i
grubych jak Tomaszewski A
obok w
Zakąskach za barem się pląsa Pan Roman i
wtrąca w
rozmowy się A
obok w
Kamieniach, małżonków wciąż nie ma, więc całują słomiane wdowy się A
obok, tam w
Bistro, miłości na szybko się wiążą i
milkną, gdy nowy dzień Trójkąt warszawski. Trójkąt warszawski Trójkąt warszawski, trójkąt bermudzki Dziewczyny idą tyłem, a
przed nimi idą sutki Chłopcy zapominają o
tym, że ich żywot krótki jest Ernest miał rację, zdejmuj rurki, wpierw Napij się wódki, cztery złote od lufki Nie dzwoń do przyjaciółki, nie pomoże ci już dziś To jest dorosłość, chciałaś jej od podstawówki, co? Wolę Zozole, olej to i
mnie puknij, no chodź Mieszka tuż obok więc pójdę na Kredytową z
nią Jakiś typ się na nas gapi, ma dość wrogi wzrok Chciałbym chwilę pomilczeć, ona ma słowotok Tamta dziewczyna ciągle pisze, Chryste, po co to? Jestem Piotr, ale mówią na mnie Łotr Dosyć długo mam ten alias, ale nie wiem w
sumie skąd (Znajdziesz go) wszędzie gdzie zapach perfum i
szlugów swąd A w
dziewczęcych sercach wciąż gasły światła i
psuł się prąd (Fajnie co?) To mój rozumowania tok. Do you wanna fuck? Nie mówię tego na głos, bo to zbyt radykalny krok 'Możesz wejść na chwilę, ale na nic nie licz.' A
ja zamierzam się zasiedzieć jak Michał Listkiewicz PZPN. PZPN. Jebać, jebać PZPN PZPN. PZPN. Jebać, jebać PZPN PZPN. PZPN. Jebać, jebać PZPN PZPN. PZPN. Jebać, jebać PZPN A
obok w
Zakąskach za barem się pląsa Pan Roman i
wtrąca w
rozmowy się A
obok w
Kamieniach, małżonków wciąż nie ma, więc całują słomiane wdowy się A
obok, tam w
Bistro, miłości na szybko się wiążą i
milkną, gdy nowy dzień Trójkąt warszawski. Trójkąt warszawski Inne stoliki nie były obsłużone, ja byłem obsłużony. Ja byłem obsłużony, dla mnie była każda wódka i
każda potrawa, i
każda muzyka w
orkiestrze