Nfz
(专辑: Aby Śmierć Miała Znaczenie - 2017)
2115 Jezu Chryste, Kubi Nigdy nie potrzebowałem spluwy, by zasłużyć na szacunek Czasy młodzieńczego buntu dawno nam już kurwa przeszły Zegarki nie pokazują godziny, jednak pokazują włożoną pracę I
to, że idę gdzieś Gram to dla dobrych chłopaków, którzy pakują to w
srebro, by kupić se nowe J'sy W
nocy budzi mnie demoniczne wołanie, diabeł liczy mój szmal mówiąc "Beddy, nienawidzę Cię" Chcę upiec więcej, więc nie zajmuję beefem się, chcę zrobić pengę, więc nie zajmuję syfem się Nie pójdę z
tobą pić, bo wolę widmem być, nie mieć VIP'a w
ręce I w
bani więcej niż Zinedine Ona serio chce być z
nami, wbić z
nami, wydać kwit z
nami tylko po to, by się pochwalić Tyle wąsów jakbym był w
Hiszpanii, patrzę na jej dupę, ma aspirację, by być mami Kto jest lepszy na scenie? Jedyny beef, którego się boję to ten z
moim dealerem Ale już jebać to, w
banię uderza mi Setaloft, popijam piwem I
zwijam, bo w
furze już czeka ziom na mnie Actavis już przemawia przeze mnie, nie potrafię mówić poważnie Mam demony w
sobie, hajs to kierunek w
moim kompasie Wybiłem się? Nie wiem, po prostu robię co trzeba Podaje tej suce Xanax, a w
siebie ładuję Adderall Szafka pełna psychotropów, nażarta sucz chce się pieprzyć Szafka pełna psychotropów, ty nie pytaj, skąd mam recepty Ona daje mi coś więcej, coś dzięki czemu lepiej śpię Znowu połykam tabletkę, demony ciszej wołają mnie Ja jestem już w
swojej strefie, pokój 2115 Szafka jest pełna tabletek, mordo mów mi NFZ Miałem hajs zrobić, gdzie mój hajs ziomy? Gdzie ten stuff, gdzie ten blant, gdzie mój plan ziomy? Gdzie mój gang, gdzie mój skład, gdzie mój gang, gdzie mój hajs Kolejna butla jest tu jak puszka pandory Wchodzę do fryzjera, a
fryzjerka daje propsy Gdy wracam z
melanżu, zbijają mi piątki w
nocnym Moje życie przypomina granie w
kości Suki mi przypominają latynoski Fani przypominają mi, czemu żyje, jednak dawno już mordo zapomniałem o
miłości Moje życie przypomina granie w
kości, wypadają mi szóstki Suki mi przypominają latynoski, szczególnie, kiedy wypadną im biusty I
typów to boli, zjada ich zazdrość Ja piszę numery, kiedy walą wiadro Zawsze jestem szczery, nie możesz tego odmówić, nie możesz tego ogarnąć I
typów to boli, zjada ich zazdrość Zja-zjada ich zazdrość typie, zjada ich zazdrość, gang gang Ona daje mi coś więcej, coś dzięki czemu lepiej śpię Znowu połykam tabletkę, demony ciszej wołają mnie Ja jestem już w
swojej strefie, pokój 2115 Szafka jest pełna tabletek, mordo mów mi NFZ